Polski historyk Feliks Tych (1929-2015) w przedmowie do drugiego tomu Archiwum Ringelbluma, stwierdził że III Rzesza od co najmniej lata 1941 r. na okupowanych ziemiach polskich prowadziła pierwszą w historii świata wojnę przeciwko dzieciom, szczególnie przeciwko dzieciom żydowskim. Napisał – „Wymordowanie dzieci stało się jednym z wojennych celów Hitlera”. (…) Ten wyrok śmierci został wykonany na oczach ślepego na te zbrodnię świata, mającego za jedyne alibi – niedowierzanie”.
Jednak Irena Sendlerowa (1910-2008) i wiele jej podobnych osób nie pozostały bierne wobec dramatu żydowskich dzieci zamkniętych w gettach. Historia ratowania, jaka się z tą postacią wiąże, i jej poświęcenie dla najmłodszych, najniewinniejszych ofiar Zagłady są dziś znane na całym świecie. Nierozerwalnie wszelkie jej działania kojarzymy z Radą Pomocy Żydom przy Delegaturze Rządu na Kraj, którą potocznie nazywamy „Żegotą”. Na podkreślenie zasługuje to, że była jedyna w okupowanej Europie organizacja podziemna, która wyspecjalizowała się w pomocy i ratowaniu skazanych na śmierć Żydów. W ramach tej struktury Sendler kierowała referatem dziecięcym. Na ten temat powstało nie tylko wiele książek, lecz także sporo przedsięwzięć artystycznych. Również sama Sendler, jako świadek historii, zdążyła po wojnie opowiedzieć wiele na temat swojej okupacyjnej aktywności. Szacuje się, że Żegota, oraz osoby i organizacje z nią współpracujące podjęła próbę uratowania ponad 2,5 tys. dzieci żydowskich. Wiele z nich zawdzięcza życie Matce Dzieci Holokaustu, jak nazywano Sendler.
Dzieło jej życia nie ograniczało się jednak do niesienia pomocy najmłodszym. Mniej mówi się bowiem o jej ofiarności dla osób dorosłych, które najpierw były prześladowane, ograbione, a następnie zamknięte w warszawskim getcie. Mowa tu o udzielaniu pomocy do lata 1942 r., gdy rozpoczęła się akcja likwidacja warszawskiego getta. Te kontakty wynikały z przedwojennych relacji, jakie łączyły Sendler z wieloma osobami narodowości żydowskiej. Powstanie gettowego muru w centrum Warszawy nie przerwało tych znajomości, a wręcz jej nasiliło, ponieważ jej żydowscy koledzy i koleżanki potrzebowali wielorakiej pomocy.
Z wieloma z nich poznała się w pracy, będąc od przedwojnia zatrudnioną w Wydziale Opieki Społecznej i Zdrowia Publicznego Zarządu Miejskiego miasta stołecznego Warszawy. Jej najserdeczniejszą przyjaciółką była pracująca tam Ewa Rechtman, która jednocześnie, jako asystentka na Wydziale Humanistycznym Wolnej Wszechnicy, wykładała slawistykę. Gdy w Warszawie rozpoczęły się niemieckie rządy została wraz z innymi Żydami zwolniona z Zarządu Miejskiego.
Pomoc znajomym Żydom rozpoczęła się w Wydziale Opieki znajdującym się przy ul. Wolskiej 4. Znamienne, że Sendler uprawiała tam konspirację w konspiracji, należąc do podziemnej komórki Polskiej Partii Socjalistycznej. Załatwiając bowiem polskim żołnierzom fałszywe zaświadczenia umożliwiające im, wbrew niemieckim zarządzeniom, pobieranie miesięcznej zapomogi i korzystania ze stołówki, pomagała także żydowskim znajomym. Przygotowywała dla nich, bez wiedzy partyjnych kolegów, takie same jak żołnierzom zapomogi i przyprowadzała ich do stołówki, gdzie otrzymywali dodatkowe paczki żywnościowe.
Szybko pomoc ta uległa poszerzeniu – wykorzystując miejsce pracy, pod kierunkiem Jadwigi Piotrowskiej (1903-1994), wraz z Jadwigą Sałek-Denko i Ireną Schulz Sedler opracowała system fałszowania dokumentacji, by pomoc z miasta mogła dotrzeć do wybranych przez nie Żydów. Ponieważ Niemcy zaostrzyli kontrole, należało robić to z rozmysłem. Fałszowanie dokumentów musiało odbywać się aż w trzech miejscach – w księgach meldunkowych, którymi dysponowali administratorzy domów, następnie w miejskim Wydziale Ewidencji oraz w Wydziale Opieki, gdzie kobiety pracowały. Aby ta akcja pomocowa miała szanse powodzenia należało po pierwsze, namówić wybraną osobę do fikcyjnego zameldowania żydowskiego lokatora, po drugie, znaleźć zaufany „kontakt” w Wydziale Ewidencji, oraz po trzecie, zarejestrować w kartotece w Wydziale Opieki „podopiecznego”. Konspiratorki musiały także zabezpieczyć się przed nieoczekiwanymi wizytami u takich fikcyjnie rejestrowanych osób – dlatego przy ich nazwiskach zamieszczały informacje o niebezpiecznych chorobach zakaźnych, co zniechęcało do ewentualnych odwiedzin.
Formy koleżeńskiej pomocy musiały ulec zmianie, gdy Niemcy 16 listopada 1940 r. wznieśli ceglany mur i dla wszystkich warszawiaków stało się jasne, że w centrum europejskiej stolicy powstanie getto na wzór średniowiecznych rozwiązań.
Sendler i jej zaufane koleżanki mogły do niego legalnie i bardzo często zachodzić, ponieważ dysponowały przepustkami sanitarnymi. Wydawał je Juliusz Majkowski – dyrektor Miejskich Zakładów Sanitarnych, który miał za zadanie panować nad rozprzestrzeniającym się w getcie tyfusem. Dzięki jego życzliwości odwiedzały za murami znajomych, dostarczając im leki, środki czystości oraz ubrania, które przemycały w niewidoczny sposób na sobie. Ich pomoc była nieoceniona – przychodząc ze świata zewnętrznego mogły wiele załatwić, podnosząc na duchu koleżanki czy kolegów i próbując ulżyć ich losowi. Sendlerował słuchała tych historii i starała się pomóc, jak tylko mogła. Ratunkiem mogły okazać się z trudem zdobyte pojedyncze szczepionki Weigla w okresie, gdy w zimie z 1941 na 1942 r. tyfus zbierał przerażające żniwo, czy załatwiona po znajomości praca w jakiejś żydowskiej organizacji w getcie, która poprawiała sytuację materialną. W czasie odwiedzin w getcie Sendlerowej udało się nawet dokształcać – brała udział w wykładach i prelekcjach, min. doktora Henryka Landaua czy Ludwika Hirszfelda (1884-1954). Partycypowała też w licznych konspiracyjnych spotkaniach, poznając prawdziwe życie getta.
Inni z kolei pragnęli poinformować Polaków, co działo się za murami. Sendlerowa więc zanosiła na tzw. „aryjską stronę” gettową prasę, wydawaną na przeszmuglowanym powielaczu. Dzięki tej konspiracyjnej „robocie” poznała adwokata Antoniego Oppenheima i Jerzego Neudinga – autorów piszących do czasopisma socjalistycznego „Getto Podziemne”.
W tym czasie przyszła Matka Dzieci Holokaustu stała się „Klarą” – taki oficjalny i konspiracyjny pseudonim przybrała, działając w lewicującej Robotniczej Partii Polskich Socjalistów. Wkrótce z „Klary” przeistoczy się w „Jolantę”, skupiając się na działaniach ratowniczych dzieci żydowskich w Żegocie.
Wybitna pisarka i dziennikarka – Anna Bikont, autorka bodaj najlepszej książki o Sendlerowej, pragnąc nakreślić doświadczenia swojej bohaterki z tego okresu w getcie, zacytowała jej powojenne refleksje na temat mieszkańców „dzielnicy żydowskiej”: „Chcę wykazać młodej generacji Żydów w diasporze, że się mylą, uważając, że Żydzi szli na śmierć zrezygnowani, bez walki. To nie jest prawda. Chciałabym przedstawić ich codzienną walkę, pełną godności i bezinteresownej ofiarności, walkę o każda kromkę chleba czy lekarstwo dla tych, których kochali. Każdy dzień, każda godzina, każda minuta spędzona w tym piekle była walką”. Można powiedzieć, że Sendlerowa walczyła razem z mieszkańcami tego potwornego miejsca. Rzeczywistość ta szybko stała się także jej codziennością, ponieważ niekiedy kilka razy dziennie wchodziła do getta. Musiała wówczas zakładać opaskę z gwiazdą Dawida, by nie zwracać na siebie uwagi Niemców, jak też nieznających jej Żydów.
Doskonałe obeznanie z gettowymi warunkami spowodowało, że latem 1942 r. Sendler, wraz z kilkoma innymi osobami, otrzymała zadanie pilotowania wizyty w tym miejscu mężczyzny, którego zadaniem w ramach Polskiego Państwa Podziemnego było zapoznanie się z realiami panującymi za murami. Został on wprowadzony tunelem pod ul. Muranowską. Po wojnie uczestnicy tej wyprawy dowiedzieli się, że osobą ta był Jan Karski (1914-2000), w którego poczcie kurierskiej wiezionej na Zachód znalazły się informacje o tragicznym losie Żydów. W niedługim czasie po jego wizycie getto warszawskie przestało w swojej dotychczasowej formie istnieć.