Dotychczas powszechnie uważano, że Bolesław Augustis, autor największej kolekcji przedwojennych zdjęć z Białegostoku, który po wojnie trafił do Nowej Zelandii, na emigracji już nie fotografował. Tymczasem czwórka wolontariuszy ze Stowarzyszenia Edukacji Kulturalnej WIDOK i Muzeum Pamięci Sybiru przywiozła z wyprawy do Nowej Zelandii materialny dowód, że było inaczej – negatywy i odbitki fotografa. Nagrała też 14 wywiadów z Sybirakami z antypodów, w tym z rodziną Bolesława Augustisa.
Czwórka wolontariuszy z Białegostoku pokonała ponad 20 tys. km., odwiedziła Wyspę Północną i Południową, robiąc około 2,5 tys. km. autem, by spotkać się z nowozelandzką Polonią.
Wolontariusze spotkali się z Polonią w trzech największych miastach Nowej Zelandii: Auckland, Wellington i Christchurch. Przeprowadzili 14 wywiadów z Sybirakami i członkami ich rodzin oraz zdigitalizowali około 200 archiwalnych zdjęć, w tym fotografii wykonanych przez Bolesława Augustisa w Nowej Zelandii.
Podczas wyprawy wolontariusze spotkali się m.in. z synami Bolesława Augustisa, który w nowej ojczyźnie używał nazwiska Augustowicz, Zbigniewem i Stanisławem. To oni zdecydowali się przekazać do Polski, to co zachowało się ze spuścizny ojca: 18 kart ze 147 odbitkami z albumu, fotograficzny zapis wojennego szlaku Bolesława z Armią Andersa oraz kilkanaście rolek negatywów, głównie z lat 50., 60. i 70.
Fotograficzny dorobek Augustisa nie był też dotąd znany Polonii w Nowej Zelandii. Po raz pierwszy został jej zaprezentowany 29 października podczas rocznicowego Pahiatua Picnic Day w Domu Polskim w Auckland.
Bardziej rozpoznawalna w środowisku tamtejszej Polonii była jego żona Maria, członkini licznego polskiego rodu Zazulaków, osiadłego w Nowej Zelandii i „dziecko Pahiatua”, jak określa się grupę 733 sierot ocalonych z Sybiru, która przybyła do Nowej Zelandii amerykańskim transportowcem USS ,,General George Randall” 31 października 1944 roku na zaproszenie premiera kraju Petera Frasera – informuje Stowarzyszenia Edukacji Kulturalnej WIDOK.
Adrian Andrzejewski