Jesienią 1943 r. Czesław Brzeziński miał 11 lat. Właśnie wracał ze szkoły do domu, gdy zorientował się, że jego chałupę w kolonii Gutanów otoczyło około 20 Niemców przybyłych tu z Markuszowa lub Garbowa. Kiedy okupanci go ujrzeli, zapytali chłopca o rodziców, ponieważ nikogo nie było w domu. Gdy wskazał, że matka Zuzanna przebywała u sąsiadów Pierogów, pochwycili ją, zawieźli do jej domu i tam zastrzelili, podpalając całe domostwo. Zginęła, ponieważ pomogła Żydowi nazwiskiem Wulwa. Przed wojną był on dzierżawcą sadów w okolicy Gutanowa.
Przed śmiercią kobieta była torturowana. Najpierw wypytywano ją o to, gdzie przechowywała broń, a następnie rozpoczęto przesłuchiwanie na temat ukrywania Żyda i sąsiadów, którzy także mu pomagali. W międzyczasie rozpoczęło się plądrowanie mieszkania w poszukiwaniu żydowskiego zbiega. Następnie Niemcy kazali się prowadzić Czesławowi na strych, do chlewu i obory – „Wszędzie wchodziłem pierwszy, a dopiero za mną Ci Niemcy, każdy z nich z pistoletem w ręku gotowym do strzału” – wspominał chłopiec.
Niemcy w domu Brzezińskich nikogo nie znaleźli. Gdy zorientowali się, że ich „wizyta” okazała się daremna, ze złości najpierw ogłuszyli Czesława, powalając go na ziemię, a następnie oddali kilka strzałów w klatkę piersiową matki. „Widziałem płuca na wierzchu” – tak zapamiętał tę dramatyczną scenę syn. Jednocześnie Niemcy podpalili dom, a wyszedłszy na podwórko, strzelali do wnętrza chałupy. To właśnie wtedy, w ostatnich sekundach życia Zuzanna, zdążyła zwrócić się do Czesława, cicho mówiąc, „Synu, jak możesz, to uciekaj, bo ja już nie mogę”.
Wiedziony instynktem życia Czesław, wśród dymu palącego się domu, wyskoczył z niego oknem, i skrył się za krzakiem jaśminu, po czym dobiegł do miedzy i tam padł, tracąc przytomność. Widząc uciekające dziecko, Niemcy oddali do niego kilka strzałów, myśląc, że je zbili. Kule przeszyły jego szyję pod obojczykiem, wyleciały pod prawą pachą, naruszając chłopcu nerw, lecz go nie zabiły.
Po odjeździe Niemców Czesława znaleźli Pierogowie. Przenieśli do swojego domu i oddali na kilkuletnie wychowanie i rekonwalescencję chrzestnej jedenastolatka.
Zuzanna nie przechowywała u siebie Żyda Wulwy, lecz mu pomogła, ofiarowując żywność. Nie tylko ona udzielała wsparcia. Cała kolonia Gutanów dożywiała żydowskich zbiegów z getta, którzy w dużej liczbie znaleźli schronienie w okolicznym użarowskim lesie.