Urodził się w 1941 lub 1942 r. w pobliżu Hamadan w Persji. Był syryjskim niedźwiedziem brunatnym. Jego matka została zastrzelona przez myśliwego, a małego niedźwiadka 8 kwietnia 1942 r. zakupił od dwóch perskich chłopców porucznik Anatol Tarnowiecki – późniejszy dowódca 3. kompanii, 6. batalionu 3. Dywizji Strzelców Karpackich. Nabył go za garść tumanów oraz kilka puszek z wołowiną.
Następnie miś został podarowany Irenie Bokiewicz, 18-letniej Polce ewakuowanej wraz z Armią gen. Władysława Andersa ze Związku Sowieckiego. Początkowo miś mieszkał w namiocie razem ze swoją opiekunką. Nie potrafił samodzielnie jeść, w związku z tym karmiony był mlekiem, które pił z butelki nasączonej szmatą, zastępującą smoczek. Niestety, okazał się bardzo uparty i nocami spacerował po głowach śpiących kobiet, które ciężko znosiły jego wybryki. W związku z tym opiekunka postanowiła ofiarować go gen. Mieczysławowi Borucie-Spiechowiczowi. W ten sposób niedźwiadek trafił do oficerów sztabowych.
U nowych właścicieli również zachowywał się niesfornie. Po zjedzeniu przez niego posiłków przeznaczonych dla wojskowych zapadła decyzja o przekazaniu go do któregoś z pododdziałów. Wybór padł na 2. Kompanię Transportową, przemianowaną w 1943 r. na 22. Kompanię Zaopatrywania Artylerii. Jednostka ta stacjonowała wówczas w Palestynie w obozie Gedera. Miś trafił tam 22 sierpnia 1942 r. Został wciągnięty na stan żołnierzy i otrzymał imię Wojtek. Nadano mu stopień szeregowca, własną książeczkę wojskowa, numer ewidencyjny oraz żołd w postaci podwójnej racji żywnościowej.
Opiekunem Wojtka został kapral Piotr Prendysz. Mieszkał z nim w oddzielnym namiocie, a niedźwiadek z reguły w nocy przechodził na pryczę swojego opiekuna. Dobrze dokarmiany Wojtek wyrósł na dużego niedźwiedzia – miał około 2 metrów wzrostu i ważył 250 kg. Jedną z jego ulubionych zabaw były zapasy z żołnierzami.
Wojtkowi bardzo dokuczały panujące na Bliskim Wschodzie upały. Żołnierze chcąc mu ulżyć wykopywali mu wielki dół, w którym często przesiadywał. Polewali go jednocześnie od czasu do czasu wodą. Być może stąd wzięło się jego zamiłowanie do kontaktów z wodą. Doprowadziło ono nawet do schwytania arabskiego szpiega. W trakcie pobytu w Iraku miś zauważył zdjętą kłódkę z drzwi w baraku prysznicowym. Postanowił to wykorzystać, aby wziąć kąpiel, ponieważ wcześniej szybko opanował sztukę brania prysznica. Okazało się, że wewnątrz natknął się na arabskiego szpiega, który zbierał informacje przed planowanym na następny dzień atakiem arabskiego oddziału na obóz. W nagrodę niedźwiadek dostał barak prysznicowy do swojej wyłącznej dyspozycji.
Wojtek nigdy nie był traktowany przez żołnierzy polskich jak typowe zwierzę. Był jednym z nich. Okazał się wspaniałym kompanem w czasie 24 godzinnej warty. Zawsze można na niego było liczyć. Ze względu na swoją posturę bardzo dobrze pełnił funkcję strażnika. Niedźwiadek uwielbiał jeździć wojskową ciężarówką. Początkowo w szoferce, a gdy już się w niej nie mieścił, zasiadał na tylnej platformie. Wojtek miał również swoje słabości. Bardzo smakowały mu papierosy, które traktował jak słodycze. Bardzo lubił również piwo, co nieraz bywało okazją do żartów z niego, kiedy żołnierze podawali mu puste butelki.
Wiosną 1944 r. 22. Kompania miała zostać przetransportowana statkiem „Batory” z Egiptu do Włoch. Dowództwo brytyjskie wydało zakaz wprowadzania na statek zwierząt. Dzień przed wejściem na pokład odbył się apel, na który nie stawił się tylko jeden żołnierz – szeregowy Wojtek. Pułkownik brytyjski rozkazał doprowadzić go celem wyjaśnień. Zdumienie jego było ogromne. Dopiero po wyjaśnieniach, że niedźwiadek budzi ducha walki w wojsku polskim, dowództwo brytyjskie wyraziło zgodę na zaokrętowanie Wojtka. Jednocześnie generał Anders oficjalnie awansował go na stopień kaprala.
Po przybyciu do Włoch Wojtek przeszedł cały szlak bojowy wraz ze swoją 22. kompanią. W trakcie bitwy pod Monte Cassino Wojtek zajmował się zaopatrzeniem. Dostarczał amunicję oddziałom w czasie walki. W trakcie walk pomagał swoim współtowarzyszom załadowywać i rozładowywać z samochodu skrzynie z amunicją. To był niesamowity widok – niedźwiedź kroczący na dwóch łapach ze skrzynią amunicji. Delikatnie odkładał pakunek, po czym już na czterech łapach biegł po kolejny. Wydarzenie to skłoniło jednego z żołnierzy 22. kompania do naszkicowania rysunku kroczącego na dwóch nogach niedźwiedzia z pociskiem artyleryjskim w łapach, który stał się symbolem pododdziału.
Po zakończeniu działań wojennych Wojtek wraz ze swoją jednostką został skierowany do Glasgow w Szkocji. Ich miejscem stacjonowania stał się Winfield Park. Informacja o misiu wzbudziła szybko zainteresowanie okolicznej ludności cywilnej, jak również prasy. Wojtek został nawet członkiem Towarzystwa Polsko-Szkockiego. Niedługo potem nastąpiła demobilizacja 22. Kompanii. Część żołnierzy zdecydowała się na powrót do rządzonego przez komunistów kraju, inni natomiast wybrali życie na emigracji. Zapadła również decyzja o oddaniu misia do ogrodu zoologicznego w stolicy Szkocji – w Edynburgu.
Dyrektor ogrodu zgodził się przyjąć Wojtka i nie oddawać go nikomu bez zgody majora Antoniego Chełkowskiego. W listopadzie 1947 r. miś ostatecznie opuścił wojskowe szeregi. Dawni towarzysze broni często go odwiedzali w ZOO w Edynburgu, gdzie, ku zdziwieniu i przerażeniu osób postronnych, przeskakiwali ogrodzenie i siłowali się z misiem. Wojtek zmarł w Edynburgu 2 grudnia 1963 r.