Strona główna » Marciniakowie – zginęli za to, że pozostali ludźmi

Marciniakowie – zginęli za to, że pozostali ludźmi

przez DignityNews.eu
W okresie II wojny światowej dużo polskich rodzin zostało zamordowanych przez Niemców. W wielu przypadkach ich dramat dopełnił się po  jej zakończeniu w związku z oporem stawianym komunizmowi instalowanemu na ziemiach polskich pod groźbą sowieckich bagnetów. Takie m.in. były losy rodziny Marciniaków mordowanych przez Niemców, ale i również przez rodzimych polskich komunistów.

W okresie międzywojennym  wielu Polaków i Żydów mieszkało obok siebie i z reguły żyło w dobrosąsiedzkich stosunkach. Tak między innymi było w Dratowie, leżącym nieopodal Łęcznej na Lubelszczyźnie. Jest to miejscowość położona na malowniczym pojezierzu łęczyńsko-włodawskim. To tutaj na skraju wsi mieszkały dwie rodziny Marciniaków i Raisów (Rejsów, Rajsów), których los tragicznie wpisał się w wydarzenia II wojny światowej i okresu powojennego. Raisowie trudnili się połowem ryb, których nie brakowało w kilku dzierżawionych przez nich jeziorach. Natomiast Marciniakowie utrzymywali się z uprawy roli. Obydwie rodziny były wielodzietne i żyły w absolutnej zgodzie. 

Sielankowe życie zostało brutalnie przerwane po agresji Niemiec na Polskę w 1939 r. Lubelszczyzna znalazła się pod okupacją niemiecką. W styczniu 1941 r. w Łęcznej utworzono getto, do którego poza żydowskimi mieszkańcami tego miasta trafili również Żydzi zamieszkujący okoliczne wsie. Z czasem getto  w Łęcznej stało się gettem tranzytowym dla ludności żydowskiej z Republiki Słowacji, Protektoratu Czech i Moraw. Stąd trafiali do niemieckich obozów zagłady w Bełżcu i Sobiborze. 

Z uwagi na ogromne przeludnienie i braki w zaopatrzeniu, na terenie getta szerzyły się epidemie. Część osadzonych przeniesiono do obozu pracy w pobliskim Milejowie czy do pracy w kamieniołomach w Karolinie. W październiku 1942 r. z getta w Łęcznej skierowano transport liczący 3000 osób do obozu zagłady w Sobiborze. W tym czasie większość rodziny Raisów została wymordowana. Uratowali się tylko ci, którym udało się znaleźć schronienie poza gettem wśród znajomych Polaków. Zgodnie z rozporządzeniem z 15 października 1941 r. Hansa Franka, stojącego na czele okupowanego Generalnego Gubernatorstwa, udzielanie pomocy Żydom było zagrożone karą śmierci. Pomimo tego rodzina Marciniaków postanowiła okazać pomoc swym żydowskim sąsiadom. 

Jedną z uratowanych była córka Raisów – Sara. Józef Marciniak zdobył dla niej katolicką metrykę chrztu, dzięki której można było wyrobić dla niej kenkartę. Następnie trafiła do siostry Józefa – Janiny Cygan. Jej mąż Franciszek Cygan był wówczas sekretarzem gminy w Abramowie i jednocześnie zakonspirowanym żołnierzem Armii Krajowej. Sara Rais mieszkała u rodziny Cyganów przez niecały rok. Następnie wyjechała do Warszawy, gdzie mieszkała u Kazimiery Zięby, znajomej Cygana. Tam szczęśliwie doczekała końca wojny. Okupację  przeżyła też jej młodsza siostra Rachela, która była przechowywana przez bezdzietne małżeństwo we wsi pod Łęczną. Obydwie siostry po wojnie założyły rodziny i wyjechały do Izraela. 

U rodziny Marciniaków w Dratowie schronienie znalazł też Leopold Rais, pochodzący z Łęcznej. Był on przechowywany w piwnicy na terenie gospodarstwa polskiej rodziny. Wraz z nim Marciniakowie dali schronienie zbiegłemu z niemieckiej niewoli jeńcowi sowieckiemu Konstantemu Gorłowowi. Stało się to przyczyną tragedii Marciniaków.  

Mroźnego poranka 10 lutego 1943 r. na teren gospodarstwa przyjechało dwóch niemieckich żandarmów z posterunku w Piaskach: Daniel Schulz i Heinrich Reich. Razem z nimi był Andrzej Sadowy, wyznaczony przez Niemców wójt tutejszej gminy Ludwin, miejscowy sołtys Mikołaj Łuczeńczyk oraz prawdopodobnie jeden granatowy policjant. Ich przyjazd był spowodowany donosem na rodzinę Marciniaków, którzy ukrywali Żydów. 

Do żandarmów wyszedł Jan Marciniak, który chciał zaproponować im wręczenie łapówki za odstąpienie od rewizji. Niestety, gdy sięgał do kieszeni, jeden z żandarmów go zastrzelił. Na odgłos strzałów z zabudowań wybiegł brat Jana – Józef, który zaczął uciekać w kierunku zamarzniętego jeziora Dratów. W pogoń za nim ruszył wójt Sadowy, który dogonił go saniami i zastrzelił. 

Wkrótce Niemcy odnaleźli ziemiankę, w której schowany był Konstanty Gorłow. Ten zaczął strzelać z posiadanego przez siebie pistoletu. Napastnicy wrzucili do piwnicy wiązkę granatów, a ich wybuch spowodował śmierć jeńca. W tym czasie na odgłos strzałów z sąsiedniej wsi Uciekajka przybiegł bratanek Marciniaków – 14-letni Franciszek, lecz został zawrócony przez sąsiadów swoich krewnych. Na miejsce przybył jego ojciec Feliks, żołnierz konspiracyjnych Batalionów Chłopskich i Armii Krajowej, który postanowił sprawdzić, co się stało z jego braćmi. Po drodze natknął się na niemieckich żandarmów i zaczął uciekać. Niemcy zaczęli do niego strzelać, co spowodowało wymianę ognia. Polak został ranny, a potem dobity. 

Żandarmi aresztowali żonę Feliksa– Julię. Razem z nią w areszcie w Ludwinie osadzono także żonę Jana – Annę Jakubowską-Marciniak, wraz z dwoma córkami, Krystyną Jakubowską i niespełna roczną Heleną Marciniak. Niemcy aresztowali też siostrę Marciniaków, Klementynę. Ta została osadzona z dwuletnim dzieckiem żydowskim. Klementyna przez lata pracowała w tartaku w Zamościu. Wzięła tam na przechowanie dziecko miejscowego lekarza lub właściciela tartaku. Wszystkim mówiła, że jest to jej nieślubne dziecko. Julia Marciniak została zwolniona wraz z Heleną. Natomiast 20 lutego 1943 r. pijany żandarm Daniel Schulz zastrzelił Klementynę i jej przybrane 2-letnie żydowskie dziecko. Zamordowana została też Anna Jakubowską-Marciniak, która była w zaawansowanej ciąży. Natomiast nastoletnia Krystyna Jakubowska trafiła na roboty do Niemiec. Inny z braci Marciniaków – Stanisław, jako żołnierz Armii Krajowej i również zaangażowany w udzielanie pomocy Żydom, musiał się ukrywać przed Niemcami. Po wojnie działał w podziemiu antykomunistycznym. Został aresztowany przez funkcjonariuszy UB w październiku 1951 r. Został skazany przez komunistyczny sąd na karę śmierci, którą wykonano w styczniu 1953 r. 

W 1978 r. Janina i Franciszek Cygan i ich dzieci: Helena i Edward, zostali uhonorowani tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Razem z nimi medal pośmiertnie otrzymała również Klementyna Marciniak.

 

Może cię rówież zaintersować