Strona główna » Katyński mord nad jeziorem Narocz na Wileńszczyźnie

Katyński mord nad jeziorem Narocz na Wileńszczyźnie

przez Dignity News
W II Rzeczypospolitej jezioro Narocz było największym tego typu akwenem, zwanym „kresowym morzem”, gdzie znajdowało się wielkie centrum żeglarsko-kajakowe. W czasie II wojny światowej stało się ono świadkiem mordu dokonanego przez Sowietów i NKWD na polskim oddziale partyzanckim. 

Jednym z pierwszych partyzanckich oddziałów Armii Krajowej, który zaczął odnosić sukcesy na Wileńszczyźnie i zyskał popularność wśród mieszkańców, był oddział por. Antoniego Burzyńskiego „Nurmo”, „Kmicica”. Został utworzony w 1943 r. początkowo składający się z ochotników i członków siatek konspiracyjnych powiatów Postawy i Wiszniew. Rozrósł się do około 300 osób.

Kim przed wojną był Burzyński? W latach 30. ukończył Dywizyjny Kurs Podchorążych rezerwy Piechoty 5. Pułku piechoty Legionów, uzyskując stopień podchorążego rezerwy i plutonowego z cenzusem. Następnie zapisał się na zajęcia do Wyższej Szkoły Nauk Politycznych przy Instytucie Badawczym Europy Wschodniej w Wilnie, którą ukończył w 1939 r. Był bardzo inteligentną osobą – znał wiele języków, w tym turecki. Na studiach otrzymał awans na podporucznika. Do wybuchu wojny pracował w komórce wojskowej Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych w Wilnie. Marzył o pracy w dyplomacji.

„Kmicicowcy” podczas drugiej wojny światowej stacjonowali w stałej bazie. Był nią lesisty teren, poprzecinany pasami trzęsawisk, które rozpościerały się między jeziorami Narocz i Blado. Baza składała się ona z dwóch części („A” i „B”) odległych od siebie o kilometr. Pierwsza była zaprojektowana na letni obóz, druga na zimowy. Zimą partyzanci przeprowadzali się z szałasów do ziemianek. Lokalizacja bazy została uzgodniona z dowództwem sowieckiego oddziału partyzanckiego, który stacjonował w odległości ok. 3 km.

Od 1943 r. kontakty ze stroną sowiecką uległy intensyfikacji – do polskiego obozowiska zawitali Sowieci, m.in. płk Fiodor Makarow. W czasie biesiady powstał pomysł wspólnej sowiecko-polskiej akcji na Niemców. Celem był znajdujący się w odległości 10 km niemiecki garnizon w Nowym Miadziole. W ramach przygotowania do wspólnej akcji zadanie „Kmicica” polegało na stawieniu się ze sztabem w sowieckiej bazie, by wspólnie opracować szczegółowy plan natarcia.

Rankiem 26 sierpnia 1943 r. grupa polska zgodnie z umową przyszła do Sowietów. Przywitali ją członkowie Brygady im. Woroszyłowa. Szybko pochylono się nad planami., jednak po chwili Burzyński i jego ludzie usłyszeli szczęk przeładowywanej broni i okrzyk – „Ruki w wierch!”.

Po skrepowaniu aresztowanych zamknięto w ziemiance. Stamtąd prowadzono ich na przesłuchania, które prowadzili doświadczenie funkcjonariusze NKWD. Jednocześnie rozpoczął się atak na bazę AK. Udało się szybko rozbroić zaskoczonych „kmicicowców”. Wzięto do niewoli ok. 200 osób. Następnie uaktywniła się grupa specjalna NKWD lejtnanta bezpieczeństwa państwowego Wiktora Bera. Zaczęła ona przesłuchiwać pojedynczo Polaków, mordując wybranych strzałem w tył głowy poza obrębem obozu. Taki los spotykał oficerów, których rozpoznawano po domniemanych cechach przywódczych. W ten sposób zginęło około 80 partyzantów. Funkcjonariusze NKDW wywodzili się z Mińska. Mieli na sumieniu tysiące istnień – tak Polaków, jak też Rosjan, Białorusinów i Litwinów. Z akcji tej zachował się dokument poświadczający mord. Napisał go Makarow. W latach 90. do dokumentów w tej sprawie dotarli białoruscy historycy, którzy odnaleźli uchwałę KC WKP(b) Republiki Białorusi z 22 czerwca 1943 r., do której dołączono rozkaz zwalczania wszelkimi metodami niesowieckich oddziałów partyzanckich i „grup nacjonalistycznych” .

Szczególnie tragiczny los spotkał „Kmicica”, którego poddano wielogodzinnym torturom, by wydobyć z niego informacje o siatce konspiracyjnej AK. Polski bohater po wielu godzinach tortur zmarł. Ciało oprawcy zakopali pod sosną, uprzednio powiesiwszy jego zwłoki głową w dół.

Komuniści utworzyli z ocalałych ludzi „Kmicica” oddział im. Bartosza Głowackiego propagandowo podległy Związkowi Patriotów Polskich w Moskwie. Dowództwo powierzono Wincentemu Mroczkowskiemu, podoficerowi 19. pułku artylerii lekkiej z Nowej Wilejki, którego przed wojną relegowano z wojska za propagandę komunistyczną. Przybrał pseudonim konspiracyjny „Zapora”, paradując w mundurze oficerskim z orłem bez korony na czapce.

Gdy oddział Mroczkowskiego wyszedł w teren, rozpoczęła się akcja odwetowa na nim członków tego oddziału, którzy nie podarowali mu zdrady. Zginął zastrzelony w pościgu. Od tego czasu „kmicicowcy” rozpoczęli szerszą akcję odwetową. Sowieci próbowali zbiegów pojmać, lecz przeszkodziła im niemiecka obława. W swoich analizach przyznali oni, że z oddziałem Głowackiego popełnili błąd, zakładając, że Polacy ulegli szybkiej sowietyzacji. Pisał o tym szef centralnego Sztabu Ruchu Partyzanckiego Pantalejmon Ponomarenko: „Przekazanie 70 ludzi do oddziału Mroczkowskiego było błędem. Nie zdecydowano się ich rozstrzelać, by Niemcy i Polacy nie wykorzystali tego w prasie jako drugiego Katynia”.

Jak napisał Leszek Kania, osieroceni partyzanci błąkając się po bezdrożach Wileńszczyzny, „pewnej gwiaździstej nocy na szlaku spotkali długi cień człowieka w rogatywce”. Był to podporucznik Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” – dowódca 5. Wileńskiej Brygady „Śmierci”.

Fiodor Makarow w nagrodę za swój „wyczyn” otrzymał tytuł „Bohatera ZSRR”. Został wysoko umocowanym w hierarchii partyjnej działaczem komunistycznym, a nawet deputowanym do rady najwyższej Białoruskiej SRR. Po jego śmierci w Mołodecznie stanął pomnik z jego popiersiem, a ulice w kilku miejscowościach znajdujących się wokół jeziora Narocz zaczęły nosić jego imię…

Może cię rówież zaintersować