Strona główna » Sztuka w służbie ideologii – realizm socjalistyczny w komunistycznej Polsce

Sztuka w służbie ideologii – realizm socjalistyczny w komunistycznej Polsce

przez DignityNews.eu

Termin socrealizm pierwszy raz został użyty w prasie sowieckiej w 1932 r., choć metoda twórcza, która kryje się za tym terminem, została wypracowana w latach 20. XX w. Polegała ona na całkowitym podporządkowaniu działalności artystycznej celom ideologii komunistycznej, której centrum znajdowało się w Związku Sowieckim. Kierunek ten zadomowił się także na ziemiach polskich wraz z przybyciem w 1944 r. Armii Czerwonej. Apogeum socrealizmu, który stał się narzędziem propagandowym partii komunistycznej w Polsce, przypadło na lata 1950-1953. 

Oficjalnie socrealizm stał się obowiązującą wytyczną radzieckiej polityki kulturalnej od 1934 r., gdy w Związku Sowieckim miał miejsce I Zjazd Związku Pisarzy Radzieckich. Jego najgorętszym orędownikiem był pisarz Maksym Gorki. Sowieccy teoretycy sztuki zwrócili się wówczas przeciwko abstrakcjonizmowi, uznając go za oderwany od realiów społecznych i niezrozumiały. Głosili postulat sztuki zaangażowanej, przystępnej i odzwierciedlającej autentyczne problemy mas pracujących.

Po zakończeniu II wojny światowej, gdy Polska dostała się w sowiecką strefę wpływów, kierunek ten promowała Polska Partia Robotnicza, a następnie łódzki tygodnik „Kuźnica”. Ponieważ Warszawa była zniszczona, Łódź na pewien czas pełniła rolę nieformalnej stolicy Polski, w której bujnie kwitło życie kulturalne.  

O socrealizmie w kulturze komuniści zaczęli oficjalnie mówić w 1947 r. po sfałszowanych przez nich wyborach parlamentarnych (https://dignitynews.eu/pl/jak-instalowala-sie-wladza-komunistyczna-w-polsce-sfalszowane-wybory-w-1947-r/). Podbudowę instytucjonalną dla nowego kierunku tworzył m.in. Komitet Ministrów ds. Kultury przy Prezydium Rady Ministrów. Jego zadanie polegało na przejęciu kontroli nad życiem kulturalnym, jak również na podjęciu walki z „przeżytkami sztuki burżuazyjnej”. 

 Kluczowe dla ugruntowania się socrealizmu w tym okresie okazało się przemówienie prezydenta RP Bolesława Bieruta, wygłoszone z okazji otwarcia rozgłośni radiowej we Wrocławiu. W swoim referacie z 1947 r. pt. „O upowszechnieniu kultury” przywódca państwa wezwał twórców do zintegrowania się ze społeczeństwem i zapowiedział na wzór sowiecki wprowadzenie elementów planowania do szeroko rozumianej polityki kulturalnej państwa. Ogólne wytyczne, które przedstawił Bierut, znalazły rozwinięcie na Światowym Kongresie Intelektualistów w Obronie Pokoju we Wrocławiu, który odbywał się w dniach 25-28 sierpnia 1948 r. Najważniejszym przemówieniem dla twórców w „demoludach” okazał się referat przewodniczącego Związku Pisarzy ZSRR i przyjaciela Stalina Aleksandra Fadiejewa. W gruncie rzeczy był to manifest polityczny wymierzony w zachodnią kulturę. 

Od 1948 r. władza komunistyczna przystąpiła do ofensywy w dziedzinie kultury. Zrządzeniem losu okazało się, że pierwszym środowiskiem artystycznym, które musiało dostosować się do „nowej kultury”, byli satyrycy. Następnie przyszła kolej na: pisarzy, nazywanych w PRL literatami, plastyków, artystów teatralnych, muzyków i kompozytorów oraz twórców filmowych. 

Znamienne, że na fali zmian komuniści utrącali pozytywne inicjatywy, jak np. wzrost czytelnictwa wśród społeczeństwa, który był w dużej mierze sukcesem Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”. W latach 1944-1948 jej prezesem był Józef Borejsza (Beniamin Goldberg). Za jego prezesury wydawnictwo stało się wielkim koncernem kulturowo-oświatowym, nazywanym czwartą władzą w Polsce i miało na koncie liczne proczytelnicze akcje, które cieszyły się autentycznym powodzeniem. Pozycja Borejszy wkrótce stała się zagrożeniem dla władzy komunistycznej. W 1948 r. zarzucono mu „wzrost niekontrolowanej inicjatywy prywatnej na odcinku wydawniczym” oraz promowanie publikacji reprezentujących „wojujący katolicyzm”, co osłabiło jego wpływy.  

Silny nacisk komunistów na twórców spowodował, że powstało wiele dzieł nieudanych, schematycznych i wręcz pozbawionych walorów artystycznych. Nazywano je produkcyjniakami. Pierwsze „dzieło pracy”, jak je również określano, ukazało się w komunistycznej Polsce w 1946/1947 r. Była to powieść „Fundamenty”, a została napisana przez Aleksandra Pytlakowskiego. Jej tytuł luźno nawiązywał do radzieckiego „Cementu” Fiodora Gładkowa – pierwszej produkcyjnej powieści w Związku Sowieckim.  

O czym traktowały produkcyjniaki? Badacze literatury z reguły wymieniają następujący motyw przewodni: pod wpływem współzawodnictwa pracy, dotychczasowe lekkoduchy zmieniały się w socjalistycznych bohaterów. Z reguły na jednym pracowniczym zebraniu najaktywniejszy, awansowany robotnik wygłaszał przemówienie, które zmieniało nastawienie do pracy całej reszty. Przemiana powodowała, że wszystkie brygady zaczynały stosować metody pracy zespołowej. Na kartach takich dzieł pojawiali się również negatywni bohaterowie, jak  bumelanci, często demaskowani jako agenci obcych wywiadów, sabotażyści oraz zmarginalizowani inteligenci (najczęściej inżynierowie). By w jeszcze większym stopniu zohydzić „wrogów klasowych” literaci socrealistyczni przypisywali im pijaństwo, seksoholizm i skłonność do kleptomanii.

Jeśli chodzi o dzieła na srebrnym ekranie, pierwszym polskim filmem fabularnym, który można zakwalifikować jako twórczość produkcyjną, były „Jasne łany” (1947 r.) w reżyserii Eugeniusza Cękalskiego. Zagrał w nim m.in. Kazimierz Dejmek, Hanna Bielicka czy Andrzej Łapicki. Publiczność odrzuciła ten obraz, a dzieło stało się obiektem licznych dowcipów. 

Proces stopniowego odchodzenia od socrealizmu rozpoczął się na początku 1954 r., na co wpływ miała śmierć Stalina.   

Może cię rówież zaintersować