Z danych Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) wynika, że do Polski w ub.r. trafiło aż o 67 proc. więcej towarów naruszających własność intelektualną niż w 2018 roku. O nielegalnym procederze, który przez wojnę jeszcze przybierze na sile pisze dziennik Rzeczpospolita.
Gazeta informuje, że z najnowszych danych Krajowej Administracji Skarbowej wynika, że – mimo najniższej od 2018 r. liczby interwencji polskich organów celnych (spadek z 1272 do 777 w 2021 r.) – wykryto najwyższą od czterech lat liczbę podrabianych produktów. W sumie w ub.r. do Polski wjechało ponad 2,5 mln takich towarów, czyli o 4 proc. więcej niż rok wcześniej i dwie trzecie więcej niż w 2018 r.
Według raportu kancelarii prawnej DLA Piper i Amazona, opublikowanego przez Rzeczpospolitą, wartość przemytu to 203 mln zł – aż 3,5-krotnie więcej niż rok wcześniej.
– Wstępna ocena danych wskazuje, że wystąpił spadek ujawnień, jeżeli spojrzymy na liczbę przypadków, natomiast dane dotyczące ilości zatrzymanych towarów wskazują odwrotny kierunek – mówi Grzegorz Kozłowski, dyrektor departamentu ceł KAS.
Podróbki trafiające do Unii Europejskiej i Polski najczęściej wysyłane są z Chin, ale również z Turcji i Singapuru. Celnicy zatrzymują głównie odzież, zegarki i biżuterię, kosmetyki, papierosy i zabawki.
Zdaniem Ewy Kurowskiej-Tober, partnera w DLA Piper Poland, fakt, że w ub.r. organy celne zatrzymały towary podrobione o najwyższej – od kilku lat – łącznej wartości, pomimo niższej liczby interwencji, może świadczyć o większej koncentracji obrotu w rękach podmiotów działających na dużą skalę, a także o częstszym podrabianiu towarów luksusowych.
Eksperci postulują konieczność regularnych szkoleń dla celników w zakresie rozpoznawania podróbek i zmiany przepisów, poprzez np. rozszerzenie prawno-karnej ochrony wzorów przemysłowych. Na razie problem może jednak narastać, m.in. z powodu wojny na Ukrainie, napływu uchodźców i utrudnieniach w prowadzeniu rutynowych kontroli granicznych.
Arkadiusz Słomczyński