Strona główna » Dom Matki i Dziecka im ks. Boduena w Warszawie schronieniem dla dzieci żydowskich podczas drugiej wojny światowej

Dom Matki i Dziecka im ks. Boduena w Warszawie schronieniem dla dzieci żydowskich podczas drugiej wojny światowej

przez Dignity News
W II Rzeczypospolitej zakład wychowawczy, który powszechnie nazywano Domem ks. Boduena, był placówką samorządową, kierowaną przez warszawski zarząd miejski. Trafiały do niego matki i dzieci. W czasie wojny wśród podopiecznych znalazły się dzieci żydowskie. Dom nieprzerwanie od XVIII w. istnieje do dzisiaj.

Placówka uznawana jest za pierwszy dom dziecka na ziemiach polskich. Została założona około 1732 r. przez księdza Gabriela Baudouina. Francuski prezbiter katolicki reprezentował Zgromadzenie Księzy Misjonarzy.

Mieszkańcy Warszawy wiedzieli, że w bramie budynku zamontowano otwór z korytkiem. Gdy pociągało się za sznur, korytko wysuwało się z bramy i wtedy można w nim było zostawić niemowlę. Gdy za pomocą sznurka korytko znikało w bramie, dzwonił alarmujący pracowników Domu dzwoneczek. Oznaczało to, że przybył nowy podopieczny.

W 1838 r. sierociniec przeszedł w ręce świeckie – podlegał kolejno: Radzie Ogólnej Lekarskiej, Warszawskiemu Towarzystwu Dobroczynności czy Radzie Głównej Opiekuńczej oraz w końcu Radzie Miejskiej Dobroczynności Publicznej, a następnie w II RP zarządowi miasta Warszawy.

Po zajęciu Polski przez Niemców w 1939 r. zakład musiał zmierzyć się z antyżydowską polityka okupantów. Jego personel ratował dzieci żydowskie z Zagłady. Tych podopiecznych, których charakteryzował wybitnie semicki wygląd, odwożono na podwarszawską prowincję – do Klarysewa, Góry Kalwarii, Ignacowa, Otwocka i Pruszkowa, gdzie znajdowały się zakłady opiekuńcze. Część dzieci odbywała nieco dalszą podróż, np. do Turkowic. Tam działał zakład dla sierot prowadzony przez Siostry Służebniczki NMP Niepokalanego Poczęcia.

Dyrektorem Domu podczas wojny była Maria Prokopowicz-Wierzbowska – lekarka, która podczas wojny czasowo przechowywała u siebie Ludwika i Hannę Hirszfeldów oraz inne osoby. W celu ratowania dzieci żydowskich współpracowała z Janem Dobraczyńskim, który był kierownikiem Sekcji Opieki Zamkniętej warszawskiego Wydziału Opieki i Zdrowia w zarządzie miasta Warszawy. Ta dwójka, jak też szereg innych osób, które w placówce brały udział w akcji ratowania dzieci żydowskich, musiała zachowywać ścisłą konspirację. Dzieci przyjęte do zakładu musiały mieć „aryjskie papiery”, ponieważ Niemcy systematycznie przeprowadzali kontrole w Domu, poszukując żydowskich podopiecznych.

Z czasem grono współpracowników poszerzyło się, m.in. o Irenę Sendlerową. Liczba dzieci, którą udało się uratować nie jest dokładnie znana. Prawdopodobnie było ich ok. 200.

Może cię rówież zaintersować