Niewielka grupka żydowskich malarzy jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, w obawie przed napaścią niemieckich wojsk na Polskę wyjechała do USA lub do Europy Zachodniej. Jednak większość nie zdecydowała się na ten krok i pozostała w kraju zajętym przez okupanta niemieckiego. Do końca swoich dni wielu z nich nie zaprzestało działalności artystycznej. Inni na zlecenie Niemców, by ocalić swe życie lub zwiększyć szanse na przeżycie, zmuszani byli do wykonywania różnych artystycznych dzieł.
Najbardziej znanym przypadkiem wykorzystywania talentów żydowskich artystów są zachowane do dziś dekoracje ścienne, które Bruno Schulz wykonywał w willi należącej do drohobyckiego nadzorcy getta Feliksa Landaua. Z kolei w getcie łódzkim Żydzi musieli stworzyć specjalną pracownię, która zajmowała się wykonywaniem grafik na zlecenie tamtejszego SS. Podobna komórka działała w Białymstoku, gdzie utalentowanym Żydom nakazano wykonywać falsyfikaty znanych obrazów, które następnie Niemcy sprzedawali na rynkach antykwarycznych państw neutralnych.
Artyści, jak też przedstawiciele innych inteligenckich zawodów, zamknięci w gettach i pozbawieni możliwości zarobku, znajdowali się w bardzo trudnym materialnym położeniu. Pomoc okazywało im niewiele instytucji m.in. judenrat w Warszawie, zakupując prace wybranych artystów. Inni otrzymywali zlecenia. Przykładowo Symche Trachter, Feliks Frydman i Maksymilian Eljowicz dekorowali reprezentacyjną salę siedziby rady żydowskiej mieszcząca się przy ul. Grzybowskiej, inni pracowali nad witrażami. Osobiście ulżyć doli malarzy starał się sam prezes warszawskiego judenratu Adam Czerniaków, który kupował od nich obrazy. M.in. zamówił od Romana Kramsztyka swój portret.
Artyści starali się również rozwijać branżowe organizacje samopomocy. W getcie warszawskim, jak też w łódzkim, działała kuchnia dla sfer inteligenckich. W Warszawie założyli ją artyści plastycy. Jednak większość musiała przekwalifikować się. Czasami nowe zatrudnienie dawało nadspodziewanie dobre zarobki. Dochody przynosiła choćby fabryczka osełek, którą w getcie warszawskim przy ul. Mylnej w swoim atelier założyli Władysław Weintraub i Abraham Ostrzega.
Większość artystów nie przeżyła Holokaustu, jednak niekiedy pozostały po nich przekazane Polakom ich dzieła, będące przejmującym zapisem horroru Zagłady. Codzienność gett portretowali w Warszawie Roman Kramsztyk, a w Łodzi Izrael Lejzerowicz i Natan Szpigel.