Wedle definicji, która pojawiła się w wydanym w 1882 r. „Słowniku wyrazów obcych”, wydrukowanym przez znanego księgarza Michała Arcta (1840-1912), lodzermenschem nazywamy „typ łódzkiego geszefciarza, który wyrobił się pod wpływem niemiecko-żydowskim; nie przyznaje się do żadnej narodowości i dba tylko o interes”. Czy na pewno jednak tak było? Dziś naukowcy mają co do tego wątpliwości, dostrzegając skomplikowaną naturę terminu lodzermensch.
Określenie to był znane od co najmniej lat 70. XIX w., a oznaczało tyle co „człowiek łódzki”, a więc w gruncie rzeczy bardzo wiele. Nie należy go jednak utożsamiać ze słowem łodzianin. Niejasny jest szczególnie wspomniany w „Słowniku” wpływ niemiecko-żydowski na krystalizowanie się tego pojęcia. Jedni badacze uważają bowiem, że to właśnie Niemcy były ojczyzną lodzermenscha, którego patriotyzm germański przez lata przekształcił się w Łodzi w swoisty sposób i doprowadził do powstania nowego zjawiska, które można określić mianem patriotyzmu łódzkiego. Nie aspirował on do polskości.
Inni sądzili, że natura tego fenomenu była o wiele bardziej skomplikowana i w ogóle nie akcentowali żydowskich oddziaływań kulturowych. Jak pisano 1912 r., na przemian postaciami tymi mogli być Polacy lub Niemcy, „stosownie do środowiska, w jakim się chwilowo znajdowali”. Jeszcze inaczej genezę lodzermenschów postrzegał Stanisław Kutrzeba (1876-1946) – polski historyk prawa, prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do tej grupy zaliczał bowiem głównie zasymilowanych Żydów.
Dziś na pewno już nikt nie rozstrzygnie tych sporów, ale wydaje się, że udział żydowski w kształtowaniu się obrazu lodzermenscha był jednak najsilniejszy. Taką opinię miał też Julian Tuwim. Przyjmujemy więc obecnie, że do tej „kategorii” mieszkańców Łodzi należeli przedstawiciele trzech narodowości – Żydzi, Niemcy i Polacy, oraz pojedynczy Rosjanie czy Ormianie.
Pojawiła się również inna, dość przewrotna koncepcja odnośnie genealogii tych osobników. Otóż, jak pisze Adam Hemer z Uniwersytetu Łódzkiego, „to nie lodzermensch wyrobił się pod wpływem niemiecko-żydowskim, to raczej żywioł niemiecko-żydowsko-polski wyrobił się pod wpływem Łodzi”.
Ogromny wpływ na nasz sposób widzenia genealogii lodzermenscha z pewnością miała nie tylko żydowska inteligencja, lecz szczególnie Władysław Reymont, który w „Ziemi obiecanej” stworzył zdecydowanie ich niepochlebny portret zbiorowy. Znamienne jednak, że w folklorze robotniczym obraz łódzkich fabrykantów był zgoła inny. To ludzie silni, nieugięci, wręcz „dobrzy panowie” troszczący się o swoich pracowników.