W powstałym w lipcu 1941 r. Bezirk Białystok, czyli w Okręgu Białostockim zginęło około 210 tys. Żydów i około 72 tys. Polaków. W jego graniach podczas niemieckiej okupacji znalazło się przedwojenne województwo białostockie (bez Suwalszczyzny), oraz część powiatów prużańskiego i brzeskiego z dawnego województwa poleskiego. Jesienią 1941 r. terytorium Okręgu powiększyło się o obwód grodzieński.
Największe getto znajdowało się w Białymstoku. Liczyło od 40 do 60 tys. mieszkańców. Jego likwidacja zaczęła się w lutym 1943 r. Pozostałą przy życiu ludność żydowską skupiono w tzw. małym getcie. Także ono przestało istnieć. Deportacja rozpoczęła się 8 września 1943 r., a jego mieszkańców wysłano do obozów zagłady (Bełżec, Auschwitz-Birkenau) i obozów koncentracyjnych (Majdanek).
Ocalała garstka Żydów pracowała przy demontażu maszyn w fabrykach, zajmowała się sortowaniem i transportem mienia pożydowskiego, które było przewożone do magazynów znajdujących się przy ul. Kolejowej podległych Treuhandstelle. W oczyszczaniu getta z cenniejszych rzeczy pomagali później jeńcy wojenni, którzy mieszkali w barakach w okolicy dworca kolejowego.
Ostatnim, tragicznym wydarzeniem, jakie dotknęło resztki białostockich Żydów, było utworzenie Komanda 1005. Składało się ono z 43 ludzi. Zorganizował je Waldemar Macholl (SS-Hauptsturmführer) w celu zacierania śladów nazistowskich zbrodni. W lipcu 1944 r. Żydzi z Komanda 1005 przeczuwali, że Niemcy będą chcieli ich zamordować, jednak szanse ucieczki mieli ograniczone, przebywając w więzieniu, skąd udawali się na „akcje”. Dopiero w trakcie egzekucji „palacze”, jak ich nazywano, postanowili ratować się ucieczką. Dziewięciu z nich się to udało, 34 zastrzelono. Po 14 dniach szczęśliwcy, ukrywając się, doczekali końca okupacji niemieckiej
Ocalał Chaim Wróbel – świadek na procesie Macholla w Białymstoku, oraz Szymon Amiel, który zrelacjonował, jak Niemcy próbowali pozbyć się dowodów zbrodni, zacierając ślady morderstw. Zeznawał, że w maju 1944 r. z białostockiego więzienia wyruszał przez osiem tygodni samochód, w którym członkowie Komanda, zakuci w kajdany, dowożeni byli na miejsca masowych mordów w okolicach Augustowa, Grodna, Siedlec i Białegostoku, gdzie kazano im palić zwłoki, mielić kości i rozsypywać popioły pod groźbą kary śmierci.
Szacuje się, że spośród wszystkich mieszkańców getta wojnę przetrwało 260 osób, głównie w obozach i w oddziałach partyzanckich, a także w ukryciu po „aryjskiej stronie”.