Legia Warszawa opublikowała w serwisie Youtube film przedstawiający kulisy meczu z holenderską drużyną AZ Alkmaar i skandaliczne traktowanie polskiego zespołu i polskiej delegacji przez Holendrów.
Nie zostawimy tej sprawy. Osoby odpowiedzialne za niezgodne z prawem działania holenderskiej policji i innych służb, zwłaszcza w mieście Alkmaar, muszą ponieść konsekwencje – w tym odpowiedzialność karną – zapowiedział w środę 11 października, w serwisie społecznościowym X, wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński.
Wiceszef polskiej dyplomacji podkreślił, że „nie ma zgody na dyskryminację naszych obywateli”. To naruszenie Konstytucji RP, Konstytucji Królestwa Niderlandów i Traktatu o Unii Europejskiej. Liczymy w tej sprawie na współpracę z właściwymi organami Królestwa Niderlandów. Wyjaśnienie tej sprawy i ukaranie winnych jest niezbędne dla dobrych relacji między naszymi krajami – zaznaczył Paweł Jabłoński.
Legia Warszawa, zgodnie z zapowiedziami, dąży do wyjaśnienia i ukarania winnych ubiegłotygodniowych wydarzeń w holenderskim Alkmaar, gdzie po meczu z tamtejszym AZ policja zatrzymała dwóch piłkarzy polskiej drużyny oraz naruszała nietykalność prezesa Legii Dariusza Mioduskiego, który został uderzony w twarz, oraz członków sztabu i gości warszawskiego klubu.
Jestem Holendrem i byłem na meczu AZ Alkmaar – Legia. Ludzie nie wiedzieli, kim jestem, a ja słyszałem, jak źle mówili o Polakach. Traktowali ich jak robotników. Poczułem jakiś rodzaj dyskryminacji. Odkąd pojawiliśmy się w mieście, dało się wyczuć pewien rodzaj stresu – opowiada Rinke Rooyens, znany producent telewizyjny, w filmie opublikowanym w kanałach społecznościowych Legii (https://www.youtube.com/watch?v=nCO8JhMYa6w)
Na meczu był także polski europoseł Andrzej Halicki, który stwierdził, że mecz przejdzie do historii „przez sposób potraktowania gości i agresję, której nigdy wcześniej nie spotkał”. Dodał, że publiczne wypowiedzi burmistrz Alkmaar Anji Schouten na temat Polaków i „szykanowanie ich tylko za to, że są właśnie z Polski nie może pozostać bez odpowiedzi prawnej”.
Adrian Andrzejewski