Od początku dystrybucji węgla z udziałem samorządów do gospodarstw domowych trafiło około 1,5 mln ton surowca. Ponad 870 tys. ton w ubiegłym roku i już ponad 550 tys. ton od 1 stycznia tego roku. W niektórych gminach w dalszym ciągu są realizowane jeszcze zamówienia z 2022 r. Wynika to jednak z woli gmin, które nie chciały odbierać węgla we wcześniejszym terminie – informuje Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP).
– System dystrybucji, który tworzyliśmy w sytuacji kryzysowej okazał się skuteczny. A po małych korektach, stał się dopasowany do potrzeb gmin i mieszkańców. W gminach nie występuje brak węgla a jego dostarczanie partiami a nie całymi zamówieniami sprawdziło się – powiedział wiceminister Karol Rabenda podczas konferencji w MAP.
Wiceminister zwrócił uwagę, że według ustawy koniec sezonu grzewczego określono na 30 kwietnia. To nie oznacza jednak, że węgiel, który przyjedzie do gmin, nie będzie mógł być sprzedawany mieszkańcom po tym terminie. Musi on być jednak wcześniej zamówiony, a sama jego sprzedaż może odbywać się później.
– Jesteśmy na finiszu podpisywania nowych umów na drugi okres grzewczy. Do końca kwietnia to zapotrzebowanie wynosi 1 mln 700 tys. t. Jesteśmy na to przygotowani – zapowiedział wiceszef MAP
Rabenda podkreślił dużą rolę spółek skarbu państwa w dystrybucji węgla dla gospodarstw domowych. Po wprowadzeniu embarga na węgiel ze wschodu podmioty prywatne, które do tej pory zajmowały się dystrybucją węgla, nie były w stanie szybko przestawić się i podołać temu zadaniu, ponieważ skala przedsięwzięcia była zbyt duża.
– Mamy sprawdzony już system kryzysowy. Gdyby się okazało, że w kolejnych sezonach pojawi się problem z ceną, jesteśmy gotowi ponownie go uruchomić. Jeśli jednak nie będzie takiej potrzeby, powinien to zabezpieczyć rynek – mówił wiceminister. Karol Rabenda podkreślił, że wypracowane obecnie mechanizmy pozostaną „w gotowości”.
Arkadiusz Słomczyński