Rada Polityki Pieniężnej (RPP) podwyższyła stopy procentowe o 75 punktów bazowych. To mała podwyżka, bo rynek był przekonany, że stopy wzrosną o 100 punktów, co zdaniem większości ekonomistów byłoby odpowiedzią RPP na zaskakujący wzrost inflacji w kwietniu. Inflacja w Polsce w kwietniu wyniosła 12,3 proc., najwięcej od 1998 roku.
Dodatkowym argumentem za podwyżką w większej skali – oprócz inflacji – są także inne dane z gospodarki. Średnia płaca w kwietniu wzrosła o 12,4 proc., a produkcja przemysłowa o 17,3 proc. To pokazuje, jak rozpędzona jest polska gospodarka i jednocześnie stwarza ryzyko utrwalenia się inflacji, czego RPP chce uniknąć za wszelką cenę.
Mateusz Urban, ekonomista Oxford Economics ocenia, że o podwyżce niższej od oczekiwań rynku zaważyć mogły obawy o pogorszenie sytuacji kredytobiorców.
– (…)Ruch mniejszy niż oczekiwany wzmacnia moje przekonanie, że RPP będzie preferowała dojść niżej, ale zostawić stopy na docelowym poziomie na dłużej. Najpewniej rosną obawy o spowolnienie gospodarcze i sytuację kredytobiorców – napisał Urban na Twitterze.
Majowa decyzja Rady nie kończy cyklu podwyżek i przed nami kolejne miesiące, w których RPP będzie musiała podejmować podobne decyzje. Ekonomiści Banku Millennium wskazują na niekorzystne perspektywy inflacji w połączeniu z dobrymi danymi z polskiej gospodarki, które będą najważniejszymi argumentami dla RPP w kolejnych miesiącach.
Rafał Benecki, główny ekonomista Banku ING podkreśla, że polityka budżetowa rządu jest coraz bardziej ekspansywna, a program pomocy dla kredytobiorców, nad którym pracuje rząd, dodatkowo osłabia działanie podwyżek stóp procentowych.
– Dlatego uważamy, że będą kolejne podobne decyzje, naszym zdaniem stopa docelowa to 8,5 proc. „plus” i zostanie osiągnięta na przełomie 2022 i 2023 roku – napisał Benecki w komentarzu do decyzji RPP.
Dla kredytobiorców wizja, w której stopa referencyjna NBP rośnie jeszcze do 7 proc. oznacza spore kłopoty. Szczególnie dla tych, którzy zaciągali kredyty w czasie pandemii przy stopach zbliżonych do zera. W takich przypadkach już dziś raty ich kredytów są wyższe o około 80 proc. w porównaniu do dnia zawarcia umowy.
Arkadiusz Słomczyński zlec